„To nie był skutek ślepego trafu, czy zrządzenia losu.”

Przypadek, ślepy traf a może zrządzenie losu? Tomka poznałam przez…”przypadek”. Historia znajomości jest dość oryginalna, ale ja nie o tym!
Powiem szczerze, że czuje się wręcz zaszczycona że przyjąłeś moje zaproszenie. To ogromna wartość dla przestrzeni, którą tworzę. Wiele kwestii już wspólnie przedyskutowaliśmy, wiele trudności wraz z całym centrum zarządzania kryzysowego pokonaliśmy. Dzisiaj przychodzi nam porozmawiać nieco „inaczej”. Osobiście jesteś mi bliski, ale chciałabym abyś opowiedział o sobie kilka słów, aby czytelnicy mogli Cię bliżej poznać. 🙂

Na imię mam Tomasz. Mam 37 lat, mieszkam i pracuję w Rzeszowie. Pomimo introwertycznej natury lubię kontakt z ludźmi, co przydaje mi się w mojej pracy. A że nie samą pracą człowiek żyje, to wolny czas poświęcam na spotkania i rozmowy z przyjaciółmi, spacery czy kibicowanie naszym skoczkom oraz kierowcom Formuły 1. Bliska jest mi kultura włoska, stąd zamiłowanie do języka, muzyki i kuchni słonecznej Italii. Moją ulubioną maksymą życiową jest: „per aspera ad astra”, czyli przez trudy do gwiazd.

Twoje zamiłowanie do kultury włoskiej jest zdecydowanie zaraźliwe! A gdybyśmy zaczęli od początku- pojęcie „świętości” było dla Ciebie czymś bliskim? Mam wrażenie, że święci kolokwialnie mówiąc przechodzą „do lamusa”.

Przez większość mojego życia „święty” był pojęciem abstrakcyjnym, tak spowszechniałym, iż nie przykładałem do tej materii większej wagi. Oczywiście będąc bliżej lub dalej Boga wiedziałem o istnieniu świętych, ale podchodziłem do nich na zasadzie: po prostu są, istnieją, zasłużyli na to miano swoim życiem … i na tym kończyło się moje drążenie tematu. Niemniej jednak, w tym roku „przypadkiem” trafiłem na nabożeństwo związane z kultem pewnego świętego.

Mówi się, że przypadek to drugie imię Boga i wierzę, że w tym wypadku tak było: że moja przygoda ze świętym Szarbelem (bo o nim mowa), to nie był skutek ślepego trafu, czy zrządzenia losu. Tak więc, w tym roku, świadomie i z ufnością zacząłem się zwracać do Boga za pośrednictwem świętego Szarbela, nie tylko w co miesięcznym nabożeństwie, ale i w kierowanych do niego nowennach.

Świętość rozumiem jako życie w Bogu, całkowite zjednoczenie z nim, a przez to zrozumienie w pełni Jego miłości. Wydaje mi się, że niejako nagrodą za święte życie jest stan w którym dusza potrafi zrozumieć i przyjąć całą miłość Boga.

Pracujesz wśród ludzi, masz spore doświadczenie- doskonale wiesz, jak  wymagająca potrafi być praca z drugim człowiekiem. Jak wiele potrzeba empatii, otwartości, miłości. Gdybyś na ulicy został zapytany: Czy dzisiaj trudniej zostać świętym?” Jaka byłaby Twoja odpowiedź ?

Teoretycznie zostanie świętym powinno być banalnie proste, bez względu na czasy w których się żyje. Wystarczy bowiem tak niewiele: kochać Boga, a dzięki temu ludzi wokół nas. Niestety rzeczywistość pokazuje, że w naszym świecie coraz trudniej o miłość … przez to myślę, że i o świętość. Pamiętajmy jednak, że świętość wciąż jest dla każdego. To tylko kwestia naszej decyzji i szczerego podążania za nią. Oczywiście po drodze może zdarzyć się wiele upadków, ale chodzi o to, by podjąć decyzję i zmierzać w określonym kierunku: do Boga.

Piękne- czasem tak niewiele dla nas (ludzi) znaczy tak wiele. Często trudności pojawiają się już na poziomie podjęcia samej decyzji. Kiedyś usłyszałam zdanie, które mocno utkwiło mi w głowie i to zdanie padło podczas jednej z naszych rozmów- „Droga jest celem. Nie cel sam w sobie.”. Może tutaj również to ma znaczenie? A czemu akurat wybrałeś świętego Szarbela?

Zwracam się do świętego Szarbela z dwóch powodów. Po pierwsze jest to święty, który zasłynął z wielu cudów, które nie tylko są dawnymi opowieściami sprzed wielu dekad, ale głównie dlatego, że efekt jego działania widoczny jest tu i teraz. Na nabożeństwach, w których regularnie uczestniczę słyszę niesamowite świadectwa ludzi, którzy doświadczają skutków orędownictwa owego świętego. I to należy podkreślić jeszcze raz, że cuda dzieją się tu i teraz, tylko należy się na nie otworzyć i zaufać. Tylko tyle aż tyle.
Po drugie, święty Szarbel był pustelnikiem, żyjącym z dala od światowego hałasu i zgiełku. Nie ukrywam, że ta postawa jest mi bliska.

Szarbel nie jest jedynym świętym, do którego się zwracam. Swoje intencje kieruję również do świętego ojca Pio, czy do Sługi Bożego ojca Wenantego Katarzyńca, co do którego mam nadzieję, że w przyszłości zostanie świętym. Uważam, że święci są specjalistami od spraw beznadziejnych i właśnie, w kwestiach które za takie uważam, zwracam się do nich w modlitwach czy nowennach. Myślę, że warto mieć taki swój niewielki sztab ulubionych „specjalistów” do których możemy się kierować w trudnych sprawach.

Niedawno obchodziliśmy święto Wszystkich Świętych. Czy w jakiś sposób jest Ci ono bliskie?

Pierwszy listopada widzę jako radosny dzień, w którym całe niebo świętuje i zapewne się dziwi widząc smutnych ludzi przemierzających cmentarze, często na zasadzie maratonu: od jednego do drugiego. Zapominamy, że nazajutrz będziemy mieli dzień zadumy, nostalgii, ale dziś pierwszego dnia listopada świętujmy ufając, że – z całą rzeszą świętych – są tam na górze i nasi bliscy.

Wyjątkowe spojrzenie. Zazwyczaj wiele osób traktuje go jako smutny czas, nie biorąc pod uwagę istoty rzeczy. Zazwyczaj w tym czasie mówi się dużo o czasie, przemijaniu, kruchości życia.  Zmierzając do końca… czy jest coś co chciałbyś przekazać czytelnikom Celebrując Życie? Zdanie, które będzie kiełkować w całej pędzącej rzeczywistości?

To co chciałbym przekazać Twoim czytelnikom odnośnie ojca Szarbela, to przede wszystkim myśl, iż jest to idealny święty na te czasy! Wszyscy gdzieś gonimy, pędzimy za światem, zagłuszamy umysł i serca – zapominając, o tym co jest ważne w życiu. A święty Szarbel był człowiekiem, który podjął decyzję o usunięciu się na bok z rozpędzającego się świata, i jako zakonnik w 1875 roku zamieszkał w pustelni prowadząc przez 23 lata ascetyczny tryb życia. Niepytany nie odzywał się. Poświęcił się ciężkiej pracy, postom i modlitwie. Spędzał godziny na kontemplacji Eucharystii. Umierał z modlitwą na ustach, a po jego śmierci przez 45 dni od dnia pogrzebu, nad miejscem pochówku świeciło światło tak silne, że było widoczne w całej dolinie! Co więcej wielokrotnie otwierano grobowiec świętego. Okazywało się, że ciało ojca Szarbela nie ulegało rozkładowi, a co więcej: wydzielało pachnący płyn nasączający jego szaty.
Z czasem za jego wstawiennictwem zaczęły dziać się liczne cuda.

Mowa o cudach! A przecież ich tak wiele w całej codzienności. Miałeś w swoim życiu wydarzenie/doświadczenie, które w jakiś sposób pokazało Ci wyjątkową obecność, wsparcie ze strony świętego?

W moim życiu nie doświadczyłem jeszcze działania świętego, ale może to i dobrze. Może to oznacza, że jeszcze nie znalazłem się w takiej sytuacji, w której święty musiałby się osobiście angażować. Dopuszczam też myśl, że w naszym życiu cały czas się dzieją mniejsze i większe cuda, tylko nie zawsze je zauważamy. Dlatego warto w każdej kwestii zwracać się do świętych, którzy z jakiegoś powodu są nam bliscy.

Dziękuję za rozmowę i gdyby kogoś pociągnął za sobą święty Szarbel, to warto pamiętać, że każdego 28 dnia miesiąca w rzeszowskim kościele pw. Św. Jadwigi Królowej jest msza i nabożeństwo przyciągające nie tylko Rzeszowian, ale i mieszkańców okolicznych miejscowości.

Tomasz

Dziękuje serdecznie za świadectwo i piękne podsumowanie naszej rozmowy. Cieszę się, że „przez przypadek” mieliśmy sposobność się poznać. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna jest chroniona przez reCAPTCHA i Google Politykę Prywatności oraz obowiązują Warunki Korzystania z Usługi.

Zapisz się do newslettera

chmura tagów

Dołącz do newslettera